Komentarze (0)
witam.
moj dzisiejszy dzien opieral sie na marudzeniu i zadawaniu pytan jak i robieniu zdjec, wspomniana w pierwszej notce lustrzanka.
powodem:
-marudzenia, bylo to ze dostalam okres ktory przezywam bardzo, ale to bardzo zle. robie sie jeszcze bardziej blada niz jestem, chce mi sie wymiotowac jak i mdlec a o bolu brzucha nie wspomne.
-zadawania pytan, bylo to ze przyleciala z londynu moja kolezanka, ktora jak sie okazalo jest w 6 miesiacu ciazy. a ze ja lubie kobiety w ciazy (wygladaja przepieknie!) jak i dzieci (najchetniej posiadalabym juz wlasne) postanowilam sie jej wypytac jak to jest. dzielnie znosila i odpowiadala na moje pytania.
-robienia zdjec chyba nie musze tlumaczyc, wena- po prostu
teraz pomarudze wam. szczegolnie dziewczyna, bo wy faceci tego zapewne nie zrozumiecie, a wiec: mam mezczyzne, od przeszlo roku a on mnie najzwyczajniej zaczal olewac. nie odzywa sie, praca stala sie dla niego wazniejsza niz jego wlasna kobieta. i coz zrobic? tak, juz do niego dzwonilam w celu porozmawiania o tym, ale niestety..."przepraszam malenka musze wracac do pracy". i nie, nie ma innej kobiety.
mysle ze na dzisiaj starczy gadania. zrobie jeszcze jeden telefon do ukochanego (moze tym razem sie uda porozmawiac) i poleze sobie, i porozmyslam, az zasne
tak wiec dobranoc wam, dobranoc.